STULISTNIK, PIEREKACZEWNIK czyli tatarski pieróg
Jak zwykle z poślizgiem, jak zwykle za późno, ale...jest. Dziś post o potrawie, która ląduje na tatarskim stole podczas bajramów (czyli podczas świąt). Jest pracochłonna i wymagająca, więc raczej nie pojawia się zbyt często. Najbardziej rozpoznawalna jest pod nazwą pierekaczewnik (z białoruskiego przekładaniec), ale ja częściej używam nazwy pochodzącej z języka litewskiego czyli stulistnik. Ten tatarski pieróg nie jest zwykłym małym pierożkiem, a dużym około 3 kilogramowym zawijańcem. Niektórzy porównują tę potrawę do lazanii, bo składa się z wielu cienko rozwałkowanych warstw makaronowego ciasta, który następnie jest zwijany w rulon lub ślimaka. Ale...po kolei...
Moja ulubiona wersja to oczywiście ta z mięsem, ale stulistnik z owocami lub z serem też jest boski. Tak jak już wspomniałam wymaga trochę pracy i zaangażowania, ale jeśli włożycie w jego przygotowanie serce - odda wam z nawiązką mega smakiem.
Składniki potrzebne to:
- 1 kg mąki pszennej
- 1 całe jajko i 5 żółtek
- 5 łyżek oleju
- ciepła woda
- sól - solidna szczypta
- kostka masła
- 1 kg mięsa (chuda wołowina, cielęcina lub udziec indyczy - w kuchni tatarskiej nie bierzemy pod uwagę wieprzowiny)
- 6 cebul
- pieprz naturalny, ziołowy, sól.
Zaczynamy od stworzenia ciasta, które w przypadku stulistnika jest bardzo ważne. Trzeba mu poświęcić sporo czasu. A więc...wsypujemy kilogram mąki, wbijamy jajka, wlewamy olej, szczyptę soli (powinna być solidna) i na koniec dolewamy stopniowo ciepłą wodę. I wyrabiamy...wyrabiamy... wyrabiamy :) Ciasto powinno być elastyczne i bardzo dobrze wyrobione. Warto je przykryć ściereczką i dać chwilę odpocząć. A w międzyczasie przygotować farsz.
Czyli...bierzemy mięso i kroimy je w drobną kostkę. Dorzucamy drobno pokrojoną cebulę, mieszamy i doprawiamy do smaku.
Ponownie wracamy do naszego ciasta. Całość dzielimy na 5 części (niektórzy dzielą nawet na 6). Każdą część rozwałkowujemy na bardzo cienkie, niemal przezroczyste placki (dobrze zagniecione ciasto nie powinno się rwać nawet jeśli rozciągamy je w rękach). Każdy tak rozwałkowany placek odkładamy na bok, przykrywając każdą warstwę lnianą ściereczką (wówczas płaty nie wyschną).
A teraz zabieramy się za składanie naszego przekładańca. Bierzemy pierwszą warstwę ciasta i smarujemy ją ciepłym, roztopionym masłem. Układamy kolejną warstwę i znów smarujemy. I tak aż do końca. Na ostatniej warstwie rozkładamy równomiernie farsz, a następnie zwijamy w rulon i w ślimaka. Ponownie smarujemy masłem i wkładamy do prodiża. Jeśli nie macie może to być okrągła brytfanna. Grzechem też nie będzie jeśli ułożycie w podkowę, bo nie macie okrągłej blaszki, a prostokątną. Kształt nie zepsuje smaku ;)
Poniżej zdjęcia z warsztatów, na których robiliśmy stulistnika z owocami. Proces tworzenia jest identyczny zarówno dla wersji obiadowej jak i tej na słodko. Oczywiście z wyjątkiem tego, że w wersji słodkiej każdy płat posypujemy dodatkowo cukrem, co w przypadku wersji obiadowej nie wchodzi w grę :)
Pieczemy około 2 godzin w temp.200 st C (w przypadku piekarnika) - w prodiżu czas pieczenia jest ciut dłuższy (ok.2,5 godz)
Moja ulubiona wersja to oczywiście ta z mięsem, ale stulistnik z owocami lub z serem też jest boski. Tak jak już wspomniałam wymaga trochę pracy i zaangażowania, ale jeśli włożycie w jego przygotowanie serce - odda wam z nawiązką mega smakiem.
Składniki potrzebne to:
- 1 kg mąki pszennej
- 1 całe jajko i 5 żółtek
- 5 łyżek oleju
- ciepła woda
- sól - solidna szczypta
- kostka masła
- 1 kg mięsa (chuda wołowina, cielęcina lub udziec indyczy - w kuchni tatarskiej nie bierzemy pod uwagę wieprzowiny)
- 6 cebul
- pieprz naturalny, ziołowy, sól.
Zaczynamy od stworzenia ciasta, które w przypadku stulistnika jest bardzo ważne. Trzeba mu poświęcić sporo czasu. A więc...wsypujemy kilogram mąki, wbijamy jajka, wlewamy olej, szczyptę soli (powinna być solidna) i na koniec dolewamy stopniowo ciepłą wodę. I wyrabiamy...wyrabiamy... wyrabiamy :) Ciasto powinno być elastyczne i bardzo dobrze wyrobione. Warto je przykryć ściereczką i dać chwilę odpocząć. A w międzyczasie przygotować farsz.
Czyli...bierzemy mięso i kroimy je w drobną kostkę. Dorzucamy drobno pokrojoną cebulę, mieszamy i doprawiamy do smaku.
Ponownie wracamy do naszego ciasta. Całość dzielimy na 5 części (niektórzy dzielą nawet na 6). Każdą część rozwałkowujemy na bardzo cienkie, niemal przezroczyste placki (dobrze zagniecione ciasto nie powinno się rwać nawet jeśli rozciągamy je w rękach). Każdy tak rozwałkowany placek odkładamy na bok, przykrywając każdą warstwę lnianą ściereczką (wówczas płaty nie wyschną).
A teraz zabieramy się za składanie naszego przekładańca. Bierzemy pierwszą warstwę ciasta i smarujemy ją ciepłym, roztopionym masłem. Układamy kolejną warstwę i znów smarujemy. I tak aż do końca. Na ostatniej warstwie rozkładamy równomiernie farsz, a następnie zwijamy w rulon i w ślimaka. Ponownie smarujemy masłem i wkładamy do prodiża. Jeśli nie macie może to być okrągła brytfanna. Grzechem też nie będzie jeśli ułożycie w podkowę, bo nie macie okrągłej blaszki, a prostokątną. Kształt nie zepsuje smaku ;)
Poniżej zdjęcia z warsztatów, na których robiliśmy stulistnika z owocami. Proces tworzenia jest identyczny zarówno dla wersji obiadowej jak i tej na słodko. Oczywiście z wyjątkiem tego, że w wersji słodkiej każdy płat posypujemy dodatkowo cukrem, co w przypadku wersji obiadowej nie wchodzi w grę :)
Pieczemy około 2 godzin w temp.200 st C (w przypadku piekarnika) - w prodiżu czas pieczenia jest ciut dłuższy (ok.2,5 godz)
wersja na słodko z owocami
wersja obiadowa z mięsem
wersja na słodko z serem
Komentarze
Prześlij komentarz