1320 km czyli 11 miast w 6 dni

Podobno nieważne jak i gdzie, a ważne z kim ;) I choć zgadzam się z tym stwierdzeniem, to jednak... czasami przyjemnie jest znaleźć w czasie podróży taki dach nad głową, by poczuć się komfortowo (i wcale nie mam tu na myśli pięciogwiazdkowego hotelu). 
Po całym dniu zwiedzania fajnie jest też zawitać w miejsce gdzie Ciebie smacznie ugoszczą, gdzie zjesz smaczny posiłek, a obsługa sprawi, że będziesz chciał tam wrócić lub przynajmniej polecić innym. Nie ukrywam, że często w naszych podróżach serfujemy po kulinarnych czy podróżniczych blogach, które ułatwiają nam planowanie naszych wycieczek. Tym razem...planowania nie było ;) Totalny spontan :) I wiecie co?

Było cudownie :)

Poniżej opis miejsc, które zwiedziliśmy, restauracje, w których warto zjeść i nasze miejsca noclegowe.  
A zatem...w drogę :) 



Na naszą wyprawę wyruszamy w październiku, czyli po sezonie. Nie będzie tłumu turystów, łatwiej i taniej będzie ze zdobyciem fajnej miejscówki, ale jest też obawa, że część atrakcji może nie być dostępna. Dzień przed wchodzimy na stronę booking by zabukować nocleg gdzieś na Mierzei Wiślanej. Gdzieś...,bo sami nie wiemy czy ma to być Krynica Morska, Piaski czy może Kąty Rybackie. Z tej strony booking korzystamy już od kilku lat i jeszcze nigdy się nie zawiedliśmy. Precyzyjnie opisuje rodzaj zakwaterowania, atrakcje w pobliżu, dostępność, zdjęcia i oczywiście opinie innych, którzy wcześniej przebywali w tym obiekcie. 
A zatem przeglądamy ofertę, zdjęcia i czekamy na zauroczenie. Po godzinnym przeglądaniu mamy rezerwację na pierwsze dwa noclegi zrobioną. Gdzie? O tym później, bo... 

...właśnie nadchodzi dzień wyjazdu :) 

9 października - dzień pierwszy 

Za oknem jeszcze ciemno, ale my już na nogach. Chcemy jak najwcześniej wyjechać, bo przed nami sporo kilometrów. Tym bardziej, że nie kierujemy się bezpośrednio na Mierzeję, a zamierzamy po drodze jeszcze coś zwiedzać. 
Pandunia zatankowana, śniadanie zjedzone, kawa kupiona - w drogę - kierunek FROMBORK (264km od Suwałk, około 4 godzin jazdy) 



Około godz. 10-tej wpadamy do FROMBORKA. Pewnie bylibyśmy wcześniej, ale nie wiedzieć czemu nawigacja na ostatnich kilometrach poprowadziła nas przez błotniste wioski. 
Ale najważniejsze, że jesteśmy na miejscu. 

FROMBORK miasto Kopernika, w którym uczony spędził większość życia... 
My udajemy się wprost na Wzgórze Katedralne. Pusto i prawie cicho. Prawie, bo wiatr coraz mocniej wieje. Zaczynamy od Katedry. Wstęp płatny. Warto tu wejść, bo w podziemiach spoczywa najsłynniejszy kanonik - Mikołaj Kopernik. Potem wspinamy się na dzwonnicę, z której roztacza się wspaniały widok na miasto i Zalew Wiślany (wstęp również płatny). W wieży wiszą współczesne obrazy oraz można zobaczyć wahadło Foucaulta, wykazujące ruch ziemi.





Zarówno na wieży jak i w porcie trochę wietrznie było, więc chyba czas "na małe słodkie co nieco" jak mawiał Kubuś Puchatek. Rzucamy zapytanie na tripadvisorze gdzie zjeść we Fromborku i już po chwili kierujemy swe kroki do... 


...do kawiarni, która znajduje się w Wieży Wodnej 1571

Ta przytulna kawiarenka oferuje pyszną kawę, aromatyczną herbatę i smaczne ciasta. Obsługiwała nas sympatyczna pani, która na czas naszego pobytu w wieży, zamykała mieszczącą się obok małą galerię. Oczywiście na wieżę można wejść (za opłatą) i podziwiać Zalew Wiślany, ale my już owe widoki "zaliczyliśmy" na Wzgórzu Katedralnym. Tak więc rozgrzaliśmy się herbatką, wsunęliśmy dwa ciasta, zapłaciliśmy rachunek (30zł) i ruszyliśmy na obiad do... ELBLĄGA (jedyne 32 km - ok. 35 minut drogi)




Wieża Wodna 1571 - Kawiarnia 
ul. Elbląska 2
Frombork 



Godzina 13-ta z minutami - jesteśmy w ELBLĄGU. Zatrzymujemy się na parkingu jak najbliżej Starówki i ruszamy uliczkami, w kierunku kanału. 
Elbląg to największe miasto regionu, założone przez Krzyżaków w XIII w. Było portem należącym do Hanzy, ale w XVI w. na skutek powstania mierzei utraciło dostęp do morza, co zmniejszyło jego znaczenie. Dziś można wypłynąć z Elbląga na morze lub...na mazurskie jeziora. 







Godzina spaceru w zupełności wystarcza, bo zaczynamy odczuwać pierwsze oznaki głodu. Już wcześniej zaplanowałam, gdzie pójdziemy na obiad. 


 Duchówka - dawne "Figaro". 


Ta restauracja była głównym bohaterem 12 odcinka w 11 sezonie Kuchennych Rewolucji. 
Już od progu wita nas uśmiechnięta kelnerka i błyskawicznie podaje kartę. Rozglądamy się po lokalu. Jest klimatycznie, romantycznie, miło. Spoglądamy w kartę i...już ślinka leci. 
Zamawiamy
* krupnik z kaszą pęczak - 12 zł 
* saganek z plastrami polędwiczek w sosie śmietanowym z szałwią i kluskami - 34 zł 
* żeberka wieprzowe z pieca z miodem i orzechami - 34 zł 




Wszystko jest pyszne, a w krupniku (stworzonym przez Magdę Gessler) dosłownie się zakochuję ;) 
(a tak między nami to po powrocie poprosiłam mego cudownego męża o odtworzenie słynnego krupnika i... On nie tylko odtworzył, ale i wzbogacił) 
Jedyny minus tego miejsca to piec, który chyba nie ma zrobionego prawidłowego ciągu, a na którym są grillowane warzywa czy inne dania. Kelnerka dwukrotnie otwierała drzwi, by wywietrzyć dymne powietrze. Nie za bardzo mogę sobie wyobrazić takie "wietrzenie" w okresie zimowym. 
Generalnie wizyta bardzo udana i jeśli będę znów tam przejazdem to z pewnością wstąpię :) 



Restauracja DUCHÓWKA 
       ul. 3 Maja 13         
  Elbląg              


Prosto z Elbląga kierujemy się na nasze dzisiejsze miejsce docelowe - KĄTY RYBACKIE. To właśnie ta miejscowość będzie przez nasze najbliższe dwa dni bazą wypadową na Mierzei Wiślanej. Rezerwację zrobiliśmy dzień wcześniej, wieczorem, tuż przed wyjazdem.
Z Elbląga to tylko 46 km, ale my zahaczamy jeszcze o Nowy Dwór Gdański, by zrobić zakupy na kolację. Wynajęty przez nas apartament ma aneks kuchenny, więc kolację będziemy już jeść w zaciszu domowym ;)
To co jednak najbardziej mnie zachwyciło w naszej miejscówce to widok z tarasu - wprost na Zalew Wiślany. Zresztą zobaczcie sami poniżej w jakich warunkach przyszło nam nocować ;)
Aha - za 2 noclegi zapłaciliśmy 250zł (za 2 os) :)


Luksusowy Apartament MARINA
   ul. Portowa 4B 2           
Kąty Rybackie             



10 października - dzień drugi

Dzień drugi to Mierzeja Wiślana i przede wszystkim... morze... 
Uwielbiam na nie patrzeć, uwielbiam zapach morza, jedynie za smakiem nie przepadam ;) 

KRYNICA-PIASKI

KRYNICA MORSKA



KĄTY RYBACKIE


MIERZEJA WIŚLANA - długi na 50 km wydmowy wał, odcinający od morza Zalew Wiślany. Wysokość zalesionych wydm sięga 50 m, a u ich podnóży ciągną się szerokie złociste plaże. Latem mierzeja staje się wielkim letniskiem, do którego ściągają dziesiątki tysięcy wczasowiczów. 
Teraz było pusto... 



Być nad morzem i nie zjeść rybki? Podobno w sezonie trudno o dobre miejsce z dobrą rybą (nie mrożoną). A poza sezonem? Otóż jest miejsce, które możemy polecić, które również poza sezonem oferuję rybę smażoną, z pieca, tuszkę, filet...do wyboru, do koloru ;) Do restauracji tej trafiliśmy z polecenia. Moja przyjaciółka, która dość często odwiedza nadmorskie tereny (a dokładnie Krynicę Morską), poleciła nam... 



Przyjemne, klimatyczne miejsce. Co prawda musieliśmy na obsługę chwilkę poczekać (na sąsiedniej sali szykowali jakiś obiad dla większej grupy), ale...rybki, które dostaliśmy w zupełności zrekompensowały tę niewielką niedogodność ;) 
Zamówiliśmy: 
* Lekko pikantną zupę rybną
z łososiem na pomidorach aromatyzowana czosnkiem i bazylią - 16 zł 
* Flądrę (tuszę) - 7zł/100g 
* Sandacza (filet) - 12zł/100g 

Wszystko było smaczne. Rachunek z napojami wyniósł ok. 100 zł. Ryby były smaczne, ładnie podane. Zupa pikantna, smaczna, ale cena chyba zbyt wygórowana jak na tak małą ilość. Ogólnie - duży plus. Podobno w sezonie ciężko znaleźć tam wolny stolik :) 


Restauracja Strzechówka   
ul. Portowa 26   
Krynica Morska   



11 października - dzień trzeci

Z samego rana, zaraz po śniadaniu, opuszczamy Kąty Rybackie i kierujemy się na Trójmiasto. Przejeżdżając przez Sztutowo robimy dłuższy postój. To tu właśnie działał podczas II wojny światowej (już od 2 września 1939 r.) obóz koncentracyjny. Pierwszych przywieziono tu 250 działaczy Polonii Gdańskiej. Zginęło w nim ponad 85 tys. osób wielu narodowości. Ostatni wielki transport nastąpił po powstaniu warszawskim. W styczniu 1945 r. obóz ewakuowano. Rozpoczął się tzw. marsz śmierci, podczas którego zmarło ponad 4 tys. więźniów. 
Obecnie mieści się tu Muzeum Stutthof , poza sezonem czynne tylko do 15-tej. Na teren muzeum wchodzi się bez żadnych opłat. Jedyne opłaty to parking oraz wynajęcie przewodnika i projekcje filmowe. Po terenie można oczywiście poruszać się bez przewodnika. Jedyne o czym należy pamiętać to by zachować ciszę i nie robić zdjęć.



Po ponad dwóch godzinach spędzonych w ciszy i zadumie ruszamy w dalszą drogę.

Tym razem naszym miejscem docelowym będzie TRÓJMIASTO - rozległa aglomeracja łącząca trzy miasta (Gdańsk, Gdynię i Sopot), ciągnąca się pasmem o długości ponad 45 km. Już dzień wcześniej zabukowaliśmy sobie miejscówkę w Sopocie, niemal przy samym Monciaku. To te miejsce będzie przez następne dwa dni naszą bazą wypadową. Ale zanim tam dotrzemy...dojeżdżamy na WESTERPLATTE. 
Na przylądku Westerplatte, bohatersko bronionym we wrześniu 1939 r., znajduje się cmentarz poległych żołnierzy polskich, ocalała Warownia nr 1, ruiny koszar i Warowni nr 3 oraz pomnik Obrońców Wybrzeża, odsłonięty w 1966 r.


W granicach godziny 15-tej docieramy do Sopotu. Apartament, który tu wynajęliśmy robi na nas spore wrażenie. Mieści się w starej kamienicy na trzecim piętrze przy głównej ulicy. Nowocześnie urządzony, ale bardzo przytulny. I co najważniejsze (dla mnie osobiście), z kuchennego okna widzę morze :) Co prawda niewielki fragment, ale...jest ;) Jedynym minusem jest brak prywatnego parkingu. Na szczęście zaraz za kolejnym budynkiem jest zjazd i mały placyk gdzie za każdym razem udało się nam zaparkować bez problemu.
Za nocleg zapłaciliśmy 310 zł (2 doby, 2 osoby)


Luksusowy apartament Salamandra  
Aleja Niepodległości 793/7  
Górny Sopot  



Mimo, że nasza "noclegownia" jest cudna, to przecież nie przyjechaliśmy tu siedzieć w czterech ścianach ;) Po godzinie...ruszamy na miasto. A dokładnie na Monciak ! 
Monciak to główna promenada Sopotu - ulica Monte Cassino. Po jej obu stronach stoją zadbane kamieniczki z przełomu XIX i XX w. oraz jedna bardzo charakterystyczna z XXI w ;) Mowa tu oczywiście o tzw. Krzywym Domku, który został wybudowany w 2003. Projekt domu nawiązywał do rysunków Jana Marcina Szancera oraz Pera Dahlberga - duńskiego rysownika od lat mieszkającego w Sopocie (niestety zdjęcia domku nie mam - miałam zrobić później i...później zapomniałam).

Cel na dzisiejszy wieczór? 
MOLO

Ale zanim MOLO... trzeba coś zjeść. Tylko gdzie skoro na Monciaku co krok to restauracja, bar, bistro... I niemal wszędzie ludzie... I nagle rzuca mi się w oczy niepozorny szyld... ŚLIWKA W KOMPOT. Przypominam sobie, że ktoś mi kiedyś wspominał, że tam fajnie, smacznie, że warto. Wchodzimy, siadamy, zamawiamy, jemy i...zakochujemy się ;)  
Za pierwszym razem zamówiliśmy (tak, tak - następnego dnia znów tu jedliśmy) : 

* Rybną zupę, pikantną, z owocami morza - 17 zł 
* Roladę z kurczaka w zielonym panco, faszerowaną kozim serem, szpinakiem i gruszką, ziemniaczane gnocchi w sosie pomarańczowym z mango, sałatką z burakiem i żurawiną - 29 zł 
* Pieczone żeberka BBQ z pieczonymi ziemniakami i sałatą - 34 zł 




Zupa - mega pyszna (dużo lepsza niż w krynickiej Strzechówce), żeberka - kosteczki lizać, a kurczak... niebo w gębie - był tak smaczny, że nim się obejrzałam, zniknął z talerza, i stąd brak zdjęcia ;) To tutaj piłam NAJLEPSZY grzaniec na świecie. Nie wiem jak oni go zrobili, ale następnego dnia pędziłam na niego (no i oczywiście na jedzenie) prosto z Gdańska :) 
A co smakowaliśmy...? Poniżej lista frykasów godna polecenia: 

* Tagiatelle z kurczakiem, czosnkiem, papryką, czerwoną cebulą, cukinią, selerem naciowym, chilli, mlekiem kokosowym, sosem ostrygowym i szczypiorkiem - 27 zł 
* Grillowaną karkówkę marynowaną musztardą, miodem, czosnkiem i ziołami, podawaną z czosnkowo-ziołowym masełkiem, z pieczonymi ziemniakami i sałatą - 31 zł


Wystrój lokalu to nie moja bajka, ale za każdym razem gdy będę w Sopocie, z największą ochotę wpadnę jak Śliwka w Kompot

ŚLIWKA W KOMPOT 
Bohaterów Monte Cassino 42
80-001 Sopot
 

...ale wróćmy do naszego pierwszego dnia pobytu w "Śliwce".
Po tak zacnym posiłku czas się rozruszać. Czas spalić energię. Czas przejść się po molo. 
Jego początki sięgają I połowy XIX w., ale obecny kształt uzyskało w 1927 r. Jest to długi (512 m), drewniany pomost spacerowy. Najbardziej wysunięty w morze kraniec mola to znakomity punkt widokowy na Zatokę Gdańską i Trójmiasto. Wstęp na molo jest płatny, ale chyba tylko w sezonie. Od nas nikt opłaty nie ściągał. 




12 października - dzień czwarty

 Wstajemy z samego rana, szybka kawa i w drogę. Mamy tylko jeden dzień na Gdynię i Gdańsk. Czy jest to możliwe?! Oczywiście, że nie ;) Ale czy mamy odpuścić? Zostać w domu przed telewizorem?? Ależ skąd. Ruszamy! Kierunek Gdynia! 

Chociaż pierwszy zapis o Gdyni pochodzi z 1253r., to rozwój miejscowości rozpoczął się dopiero po I wojnie światowej, kiedy władze II Rzeczypospolitej podjęły decyzję o budowie portu przy zapyziałej wioseczce. W 1926 r. Gdynia otrzymała prawa miejskie, a już dziesięć lat później była największym portem na Bałtyku. 
Co warto zobaczyć w Gdyni mając tylko kilka godzin? Odpowiedź może być tylko jedna - Molo Południowe i Oceanarium. 



Przy molo cumują legendarne, okryte światową sławą żaglowce - "Dar Młodzieży" i "Dar Pomorza" - oraz niszczyciel ORP "Błyskawica", biorący udział w walkach II wojny światowej. Dwa ostatnie zamieniono w muzea na wodzie. Warto zatem sypnąć trochę groszem i zwiedzić choć jeden z nich. 
My zwiedziliśmy Błyskawicę. Wszystko starannie opisane. Zarówno pamiątki jak i maszyny. 












Na końcu mola, w modernistycznym gmachu urządzono jedno z najciekawszych muzeów na Wybrzeżu - Oceanarium. Warto się tam wybrać zwłaszcza z dziećmi, gdyż można tu zobaczyć ogromne żółwie, piranie, mureny, ryby tropikalne, koralowce i setki innych morskich stworzeń. A wszystko żywe i niesłychanie kolorowe.  
My Oceanarium odpuściliśmy, bo byłam już kiedyś ze starszym synem, a poza tym mój mąż zamarzył zobaczyć gdańskie ZOO ;) Ale zanim tam wyruszymy...czas na II śniadanko, które jemy w... 

 PIEROGARNI MANDU - OLIWA

Super miejsce...pod warunkiem, że lubisz pierogi. A ja uwielbiam :) Bardzo fajnie zaprojektowane wnętrze, z możliwością obserwowania na żywo jak powinno się lepić pierogi. Obsługa od progu witająca z uśmiechem, doradzająca w kwestii trudnego wyboru. Bo trzeba przyznać, że czytając menu trudno podjąć decyzję, który rodzaj wybrać. 
Zdecydowaliśmy się na: 

 Mazurskie 12 szt. 
Smażone pierogi z białą kiełbasą, pieczarkami i cebulą podawane z sosem na bazie ręcznie tartego chrzanu - 23 zł 

PIEROGI Z PIECA na puszystym drożdżowym cieście - ze smażoną wołowiną w sosie tysiąca wysp z dodatkiem sera cheddar, czerwonej cebuli i ogórka kiszonego - 20,50

Oba rodzaje były naprawdę smaczne. A miejsce jest naprawdę warte odwiedzenia.  

PIEROGARNIA MANDU OLIWA

ul. Kaprów 19D (wejście od strony ul. Obrońców Westerplatte)

80-316 Gdańsk

Najedzeni ruszamy na dalsze zwiedzanie. Czasu coraz mniej, a miejsc wiele. W pierwszej kolejności wpadamy do ZOO. Nie był to mój pomysł, nie przepadam za takimi miejscami i po ponownym odwiedzeniu zdania nie zmieniłam. Bilety drogie, a zwierząt połowy nie było - w końcu październik, część przeniesiona do zamkniętych budynków, część pochowana w zakamarkach. Nawet zdjęć brak, bo i pogoda zaczęła się psuć. 
Ruszamy w kierunku na Gdańsk zatrzymując się po drodze w moim ulubionym sklepie IKEA na "drobne zakupy". Po dotarciu do Gdańska pogoda psuje się już na całego. Cały czas kropi i robi się szaro-buro. Gdańsk nie ucieknie, więc z pewnością jeszcze tu kiedyś wrócimy. A tymczasem przelatujemy przez Stare Miasto, klikamy kilka fotek i lecimy do ulubionej sopockiej "Sliwki" na kolację. 




Komentarze

  1. No i pięknie! Przez Was zachciało mi się jechać nad morze! I to teraz w kwietniu. Też lubimy wypady poza sezonem. Tłumy to nie nasze klimaty. Kiedyś byliśmy w listopadzie (jeszcze bez dzieci). Było super. Minusem były zamknięte wszystkie lokale i smażalnie. Także plan już jest. Dzięki Waszemu wpisowi. Pretekstem są trzy dni wolnego syna w szkole z powodu egzaminów gimnazjalistów. Także w przyszłym tygodniu ... Bałyku - witaj! Trzymajcie kciuki, żeby się udało. Dzieci jeszcze morza nie widziały. To będzie niespodzianka :)
    Dziękuję ! Naprawdę! :)
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że staliśmy się inspiracją :) Trzymamy kciuki za wyprawę. Z pewnością się uda. Grunt to nie spinać się. Totalny luz nawet jeśli coś będzie stawało na drodze. Jeśli zamknięta jest atrakcja nr 1 szukajcie atrakcji nr 2 ;) Wdychajcie jod i nacieszcie oczy cudownym morzem. I dajcie znać jeśli zobaczycie coś ciekawego, znajdziecie super miejscówkę, restaurację. Powodzenia. :)

      Usuń
  2. Ale cudownie - najbardziej podoba mi się nad morzem :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty