PRZEPIS NA DRUGĄ SZANSĘ czyli co lubię kupować w Biedronce

Jak to jest? Człowiek wychodzi do sklepu po bułki, a wraca z książką... Albo z książkami... Też tak macie? 
Generalnie, zakupy spożywcze robi najczęściej mój mąż - tak, wiem, mam super ;) - ale i mi, czasami zdarza się zawitać np. do Biedronki. Tak było właśnie 31.12. Zabrakło nam ciasta francuskiego do zrobienia koszyczków, więc podskoczyłam do sklepu. Wchodzę i...uświadamiam sobie, że przecież dziś sylwestrowy wieczór, a po nim dzień wolny, sklepy zamknięte, a nasz naród ma to do siebie, że jak dzień wolny, to trzeba zrobić zapasy. I to takie nie na jeden, a raczej na kilka dni, a może i tygodni - patrząc na niektóre wypchane po sufit wózki... 
A ja przyszłam tylko po jedną paczkę ciasta francuskiego... Kolejki do kas aż pod nabiał /czyli przez całą Biedronkę/. Stania na ponad pół godziny, o ile nie dłużej... Ale nie mam innego wyjścia. Robię krok i...potykam się o wystający karton. Kto do ch... go tu postawił?! Spoglądam w dół i...już po mnie. Już mnie Biedronka w swe sidła złapała. W kartonie bowiem mienią się i szepczą już do mnie...KSIĄŻKI PO 9,99 !!! 
Jeszcze przez dosłownie sekundę mój mózg wysyła ostrzeżenie, żeby się nie zatrzymywać, ale do moich nóg ta informacja zbyt późno dochodzi (albo też wcale nie trafia). Moje dolne kończyny już się powoli zginają, już przykucam..., a moje ręce, jak przysłowiowe ręce zombie, zagłębiają się w odmętach kartonu i już po chwili wyciągają pierwszą zdobycz... 

                               " PRZEPIS NA DRUGĄ SZANSĘ"                                    
 J.D.BARRET

 

Nie wiem, nie znam, ale brzmi smakowicie. Bo ja uwielbiam nowe przepisy, książki o kuchni i z kuchnią w tle. Tu chyba jednak nie o taką książkę chodzi... To pewnie jakieś lekkie, łatwe romansidło o szansie na nowy związek, może nową pracę... Odwracam, czytam i...prawie się nie pomyliłam. Choć jest też coś kulinarnego, coś dla mnie ;) 



"Lucy Muir ma dość braku miłości, zdrad męża i tego, że ten bezczelnie podkrada jej autorskie przepisy, które następnie lansuje w mediach jako własne. Problem polega na tym, że rozwód oznacza również rozstanie z Circa, restauracją, którą budowali wspólnie przez ostatnich kilka lat. 

Teraz, kiedy ma 35 lat, ma poczucie, że najwyższy czas stworzyć coś tylko swojego. Błąkając się nocą po przedmieściach Sydney, Lucy znajduje nawet idealne miejsce na sezonową knajpkę. To Fortune, niegdyś kultowy lokal należący do legendarnego szefa kuchni Frankiego Summersa. Zrójnowane wnętrze czeka, aż ktoś pomoże przywrócić mu dawną świetność. I tym kimś ma być właśnie Lucy. Może liczyć tylko na własny talent i oddanych przyjaciół, których w przeciwieństwie do pieniędzy jej nie brakuje. 

Sęk w tym, że w restauracyjnej kuchni niepodzielnie rządzi duch poprzedniego właściciela. W dodatku bardzo męski i bardzo przystojny duch... W sam raz, by w niego uwierzyć." 




Powiem Wam, że książkę wciągnęłam w dwa dni. I to tylko dlatego, że w międzyczasie musiałam iść do pracy ;) 
Bardzo fajnie się ją czyta, tak jak wcześniej wspomniałam - romans z kuchnią w tle. I to dosłownie, bo w książce podano przepis na: 

* francuską zupę cebulową
* dwukrotnie pieczony suflet z serem gruyere
* sałatkę nicejską 
* cog au vin 
* cobbler z wiśniami 
* ostrygi nasączane wasabi
* steki cielęce w sosie winnym z kurkami 
* naleśniki 
* bułeczki z dżemem truskawowym i bitą śmietaną 
* kaczkę z pomarańczami 
* roladki ze śliwek w boczku 
* omlet z ziołami 
* bouillabaisse
* crostatę brzoskwiniową





Kto wie...może skuszę się na któryś z przepisów i wprowadzę go w życie...? ;) 
A tak przy okazji...już na koniec... zdradzę Wam, że tego dnia z Biedronki wyszłam z trzema książkami :) A kolejka do kasy wcale mi się nie dłużyła ;)  





 

Komentarze

Popularne posty